Ponownie karty rozdaje pogoda. Z reguły w niedzielę ujeżdżam rower szosowy. Jednak znowu prognozy były mało optymistyczne. Tak, więc po szalonej sobotniej wymianie smsów postanowiliśmy wybrać jazdę w terenie. W niedzielę rano o godz. 8:00 wyruszyliśmy z Przylepu w kierunku Odry. Przez lasy i pola przy delikatnym roszeniu deszczu dotarliśmy do przeprawy promowej w Pomorsku.
Po miłej przeprawie promem wbiliśmy się od razu na wał w kierunku zachodnim. Jadąc po nim postanowiliśmy udać się do miejsca gdzie Ołobok wpływa do Odry. Jechało się fantastycznie. Wysokie i mokre trawy delikatnie muskały nasze nogi. Można było tak jechać bez końca. W okół nas panowała cisza, która od czasu do czasu przerywana była śpiewem ptaków i kumkaniem żab. Przestało padać, mokre zostały tylko trawy. W pewnym momencie wał po którym jechaliśmy skończył się, a do celu było jeszcze daleko. Niewiele zastanawiając się zjechaliśmy z wału na piękną dziewiczą łąkę. Jeszcze niedawno po wiosennych roztopach była pod wodą. Trawa miała ponad metr wysokości a czasami i więcej. Jazda była niesamowita. Świadomość, że nikt tu nigdy nie jechał rowerem pozwalała czuć się niczym Kolumb Odkrywca. Nasze rowery zostawiały na łące ślady niczym narty na świeżym śniegu.
Adrenaliny dodawał fakt, że praktycznie nie wiedziało po czym się jedzie. W końcu dotarliśmy do celu. Po krótkim postoju trzeba było wracać a że wokół nie było żadnej drogi ani nawet ścieżki trzeba było wracać przez łąkę. Obraliśmy azymut na wał i ruszyliśmy w drogę powrotną. Znów zabawy było co nie miara. Doskonale się bawiąc wyjechaliśmy na drogę. Dalej nas poniosło w kierunek zbiornika wodnego na rzece Ołobok. Gdy dotarliśmy na miejsce zrobiliśmy sobie kolejną przerwę. Kanapki, kawa i inne przysmaki. Następnie objechaliśmy kawałek akwenu i znowu chwilę posiedzieliśmy nad brzegiem. W tym momencie wyszło słońce i nieźle zaczęło grzać. Jednak trzeba było powoli zbierać się do domu. Tak też uczyniliśmy. Mostem kolejowym w Nietkowicach ponownie przekroczyliśmy Odrę. I tak spokojnym tempem rozprawiając o sprawach ważnych i nie ważnych dotarliśmy do miejsca naszego rozstania. Krzysztof do Przylepu a ja z Grzesiem dalej do miasta.
Podsumowując można stwierdzić, że zaliczyliśmy kolejną wspaniałą, odkrywczą wyprawę. Po raz kolejny przekonałem się, że podczas paru godzin obcowania z naturą można wspaniale się wyciszyć. Czekam na więcej.
Adrenaliny dodawał fakt, że praktycznie nie wiedziało po czym się jedzie. W końcu dotarliśmy do celu. Po krótkim postoju trzeba było wracać a że wokół nie było żadnej drogi ani nawet ścieżki trzeba było wracać przez łąkę. Obraliśmy azymut na wał i ruszyliśmy w drogę powrotną. Znów zabawy było co nie miara. Doskonale się bawiąc wyjechaliśmy na drogę. Dalej nas poniosło w kierunek zbiornika wodnego na rzece Ołobok. Gdy dotarliśmy na miejsce zrobiliśmy sobie kolejną przerwę. Kanapki, kawa i inne przysmaki. Następnie objechaliśmy kawałek akwenu i znowu chwilę posiedzieliśmy nad brzegiem. W tym momencie wyszło słońce i nieźle zaczęło grzać. Jednak trzeba było powoli zbierać się do domu. Tak też uczyniliśmy. Mostem kolejowym w Nietkowicach ponownie przekroczyliśmy Odrę. I tak spokojnym tempem rozprawiając o sprawach ważnych i nie ważnych dotarliśmy do miejsca naszego rozstania. Krzysztof do Przylepu a ja z Grzesiem dalej do miasta.
Podsumowując można stwierdzić, że zaliczyliśmy kolejną wspaniałą, odkrywczą wyprawę. Po raz kolejny przekonałem się, że podczas paru godzin obcowania z naturą można wspaniale się wyciszyć. Czekam na więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz