22 czerwca 2013

Dojazd do Szklarskiej


Zgodnie z planem wyruszyliśmy z Grzesiem w samo południe. Wiał dość mocny południowo-zachodni wiatr, więc nie ułatwiał nam jazdy. Chociaż w sumie to dobrze, gdyż bez niego temperatura powietrza była by nie do wytrzymania. Jechaliśmy równym tempem dając sobie solidne zmiany. Bez przygód dotarliśmy do Bolesławca, gdzie przy "Biedronce" zrobiliśmy pierwszy postój spowodowany zużyciem płynów w naszych organizmach i bidonach. Liczniki wskazywały temperaturę grubo ponad 30 stopni. Odcinek trasy do Bolesławca był bardzo nudny. Cieszyliśmy się nawet, że jest już za nami.



W mieście tym pod "Biedronką" w miarę zacienionym miejscu spędziliśmy parę chwil. Czas ten umiliła nam pewna pani, która sprzedawała truskawki. Z jej ust jak z wodospadu wylewał się potok słów. Chyba skorzystała z okazji, że znalazła słuchaczy więc zadawała nam setki pytań na które w większości sama sobie odpowiadała. Posiedzieliśmy sobie trochę w tak zacnym towarzystwie sącząc duże ilości płynów. Nieźle też zmoczyliśmy się wodą. Upał zrobił się niesamowity. W końcu opuściliśmy to miłe towarzystwo i już w błogiej ciszy udaliśmy się w dalszą podróż. Za miastem teren zrobił się ciekawszy. Wreszcie droga się pofałdowała i przestaliśmy się nudzić. Za Lwówkiem Śląskim zjechaliśmy na fajną ścieżkę rowerową. Przez chwilę poczuliśmy się jak w Niemczech. Szkoda tylko, że tak krótko to trwało. Niestety w końcu trzeba było zjechać na szosę i wrócić do szarej rzeczywistości. Chyba w Pasieczniku zrobiliśmy jeszcze jedną przerwę na uzupełnienie płynów. Temperatura powietrza nie spadała. Ponownie sowicie oblani wodą ruszyliśmy dalej.  Nie ukrywam, że z wielką ulgą skręciliśmy z głównej drogi prowadzącej do Jeleniej Góry na Starą Kamienicę.

Tam był początek fajnego podjazdu. Mile byłem zaskoczony jakością drogi. Fajnie, że ubywa dziurawych nawierzchni. Po pokonaniu przełęczy pozostał tylko szybki zjazd i wpadliśmy na drogę prowadzącą już bezpośrednio do Szklarskiej Poręby. Tuż na początku tej miejscowości nawigacja Grzesia sygnalizowała wjazd na remontowaną drogę, która nie wyglądała zachęcająco. Wybraliśmy inny wariant. Pojechaliśmy parę kilometrów w górę i skręciliśmy w prawo. Początkowo szosa pięła się łagodnie w górę. Nagle przed nami ukazała się istna ściana płaczu. Na moim liczniku wyświetliło się 18% nachylenia. Nieźle trzeba było się natrudzić, ale daliśmy radę. Jeszcze kilka mniejszych podjazdów i znaleźliśmy się u celu. Dom w którym mieliśmy spędzić noc nazywał się wdzięcznie "Dom do słońca". Okazało się, że byliśmy tam pierwsi. Drugi człon załogi czyli moja żona i Krzysztof jeszcze nie dotarli na miejsce. Nie byłoby problemu gdyby nie to, że wieźli ze sobą cały nasz prowiant. Jadąc w takim upale nie chciało się nam jeść. Jednak na miejscu, gdy temperatura spadła do ok. dwudziestu stopni, głód się odezwał i to ze wzmożoną siłą. Niewiele myśląc zjechaliśmy paręset metrów niżej gdzie znajdowała się smażalnia ryb. Tam zakotwiczyliśmy na dobre. Rozkoszując się jadłem podziwialiśmy piękną panoramę Karkonoszy. Po ponad dwóch godzinach dotarli nasi spóźnialscy. Wieczór zakończyliśmy wspólną obwitą kolacją. Właścicielka pensjonatu poinformowała nas o odbywającej się w okolicy Nocy Kubały czyli jak kto woli Nocy Świętojańskiej. 
Jest to święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości. Zwabieni dobiegającym naszych uszu hipnotyzującym rytmem bębnów postanowiliśmy z żoną sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi.  


Po krótkim spacerze znaleźliśmy się wśród tłumu oblegającego wielkie ognisko. Ognia pilnowały kapłanki czuwające nad całością ceremonii. Skacząc przez ogień można było zwiększyć swoją moc witalną. Długo się nie dawałem namawiać. Skoczyłem aż cztery razy czym ponoć miałem wzmocnić skuteczność czarów . Kapłanki dokonały reszty. Pełnia księżyca i ciepła noc spowodowały, iż nie chciało  nam się wracać do kwatery. Jednak myśl o tym, że rano trzeba wcześnie wstać przemówiła do rozsądku i tak pełen wiary w nadchodzącą moc udałem się na zasłużony odpoczynek. Tymczasem przyjaciele nasi już od dawna słodko spoczywali w objęciach Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz