Plusem chłodnych wieczorów jednak było to, że nad Odrą nie doskwierały jeszcze komary i te cholerne meszki. Coraz to dłuższy dzień pozwolił na długie wieczorne eskapady. Parę razy udało się zaliczyć ponad stukilometrowe wycieczki. Z tęsknotą czakam na ciepłe czerwcowe wieczory kiedy to będzie można cieszyć się letnią temperaturą. Najważniejsze jest aby nie stracić przyjemności z jazdy a to jak narazie mi się skutecznie udaje.
4 czerwca 2014
I po maju
Maj, miesiąc pachnących bzów i akacji minął bardzo szybko. Poz względem atrakcji rowerowych nic ciekawego się nie wydarzyło. Rutyna. Schemat wyjazdów taki sam: wtorki, czwartki, soboty i niedziele. W wiekszości używałem górala ale kiedy tylko się dało, czyli nie padało, dosiadałem szosówki. Aura była dość łaskawa do jazdy na rowerze, chociaż generalnie temperatura nie rozpieszczała. Bywało, że wieczorem jechałem w stroju prawie zimowym. Praktycznie tylko raz byłem ubrany "na krótko".
Plusem chłodnych wieczorów jednak było to, że nad Odrą nie doskwierały jeszcze komary i te cholerne meszki. Coraz to dłuższy dzień pozwolił na długie wieczorne eskapady. Parę razy udało się zaliczyć ponad stukilometrowe wycieczki. Z tęsknotą czakam na ciepłe czerwcowe wieczory kiedy to będzie można cieszyć się letnią temperaturą. Najważniejsze jest aby nie stracić przyjemności z jazdy a to jak narazie mi się skutecznie udaje.
Plusem chłodnych wieczorów jednak było to, że nad Odrą nie doskwierały jeszcze komary i te cholerne meszki. Coraz to dłuższy dzień pozwolił na długie wieczorne eskapady. Parę razy udało się zaliczyć ponad stukilometrowe wycieczki. Z tęsknotą czakam na ciepłe czerwcowe wieczory kiedy to będzie można cieszyć się letnią temperaturą. Najważniejsze jest aby nie stracić przyjemności z jazdy a to jak narazie mi się skutecznie udaje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz