Piękna słoneczna pogoda skłoniła nas do przesiadki na rowery pozwalające na jazdę w terenie. Wyruszyliśmy o godzinie dziewiątej w kierunku przeprawy promowej w Pomorsku praktycznie bez konkretnego celu. Dopiero gdy pokonywaliśmy Odrę urodził się plan penetracji rejonów Jeziora Niesłysz. Za Brodkami skręciliśmy w prawo na północ i piękną szutrową drogą udaliśmy się do Przetocznicy jadąc wzdłuż rzeki Ołobok. Po przecięciu drogi łączącej Sulechów z Krosnem Odrzańskim ponownie zagłębiliśmy się w piękne lasy. Tutaj po raz pierwszy i nie ostatni pobłądziliśmy. Niby prowadził nas szlak turystyczny, ale oznaczenie trasy było beznadziejne.
Przebijając się przez leśne zarośla natrafiliśmy na ruiny wielkiego bunkra. Jego ogrom nas bardzo zadziwił, szkoda tylko, że wszystkie te umocnienia zostały wysadzone w powietrze i zniszczone. Przypadkiem też natrafiliśmy na przepiękny zakątek, było to malownicze jezioro Cząbry. Nad nim znajdowało się tylko jedno gospodarstwo. Chwilę tam posiedzieliśmy oglądając pluskające się karpie. Można by tam przebywać bez końca. Cisza i spokój były wręcz przejmujące. Czasami nawet fajnie jest pobłądzić i trochę się natrudzić, gdyż przypadkowo można odkryć fajne miejsca. Jednak trzeba było jechać dalej. Po paru kilometrach dotarliśmy ponownie do drogi asfaltowej. Jazdę po asfalcie ograniczyliśmy do minimum i korzystając z najbliższej okazji odbiliśmy w las. Trasa wiodła nas po leśnych bezdrożach. W pewnym momencie ku naszemu zaskoczeniu ukazała się piękna szutrówka. Bez namysłu postanowiliśmy sprawdzić dokąd nas zaprowadzi. Okazało się, że dojechaliśmy nią do Ołoboku od którego już jezdnią dotarliśmy do Niesulic. Tam w kafejce konkretnie się posililiśmy. Następnie obraliśmy kierunek na plażę gdzie spędziliśmy niezłą chwilę na moczeniu się w bardzo czystej i ciepłej wodzie jeziora. Po schłodzeniu się udaliśmy się na objazd akwenu wzdłuż linii brzegowej.
Nikt z nas tego nie próbował i nawet nie wiedzieliśmy czy nam się to uda. Praktycznie z plaży dostaliśmy się na oznaczony szlak rowerowy. Ścieżka była dość wąska i znajdowało się na niej bardzo dużo korzeni. Można było po niej dość swobodnie jechać chociaż nie była łatwa technicznie. Dla kogoś kto na rowerze jeździ tylko okazjonalnie to trasa ta nie jest prosta do pokonania. Od jeziora wiał mocny ciepły i przyjemny wiatr, więc jechało się fantastycznie. Śmigając tak wzdłuż brzegu dotarliśmy do Tyczyna, gdzie minęliśmy pole campingowe i jadąc przez piękny bukowy las znowu musieliśmy skorzystać z drogi asfaltowej. Prowadziła ona do Mostek, przed którymi skręciliśmy w lewo. Jak się później okazało zdecydowanie za wcześnie. Dziarsko ruszyliśmy w dziko zarośniętą drogę. W miarę pokonywanych kilometrów teren robił się coraz bardziej dziki a chwasty coraz większe. Po naszej prawej stronie pojawił się jakiś kanał. Zdecydowaliśmy, że będziemy przemieszczać się wzdłuż niego to może natrafimy na jakiś mostek lub inną formę przeprawy. Droga przemieniła się w ścieżynkę, grunt zrobił się podmokły a chwasty zastąpiły imponujące pokrzywy, które były wyższe od nas. Brnęliśmy dalej. Nawet natrafiliśmy na mostek, raczej na to co z niego zostało. A były to stare pale powbijane w dno kanału. Jeszcze przez chwilę oddaliśmy się kuracji pokrzywowej i
postanowiliśmy zawrócić. I dobrze, bo i tak w tamtym miejscu byśmy się nie przeprawili. Czekała nas ponowna perspektywa jazdy przez las pokrzyw. Daliśmy radę. Uznaliśmy, że to tylko wyjdzie nam na zdrowie. Nieźle poparzeni w końcu wróciliśmy do punktu wyjścia. Pojechaliśmy kilkaset metrów i natrafiliśmy na właściwą drogę. Teraz kanał był po naszej lewej stronie czyli w odpowiednim miejscu. Tam odbyliśmy trochę jazdy po "kocich łbach" i jak to było możliwe najszybciej skręciliśmy w las. Ten dość przyjemny odcinek trasy doprowadził nas do Przełaz. Na miejscu ulokowaliśmy się na trawie nad brzegiem jeziora i spożyliśmy resztę naszych zapasów. Fajnie było posiedzieć w takim miejscu gdzie z przodu lśniła tafla jeziora a z tyłu znajdował się urokliwy pałacyk. Sowicie podtuczeni ruszyliśmy wzdłuż wybrzeża w kierunku Niesulic gdzie niebawem dotarliśmy. Tam zamknęliśmy pętlę prowadzącą dookoła jeziora. Podsumowując - można spokojnie objechać piękne Jezioro Niesłysz. Po uzupełnieniu płynów w bidonach ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Aby nie było nudno obraliśmy trochę inną trasę. I nudno nie było. Jechaliśmy rozprawiając o tym co przeżyliśmy tego dnia. W wyniku doznanych pozytywnych wrażeń pomyliliśmy nie tylko drogę ale i kierunek naszej jazdy. Zamiast w Przetocznicy wylądowaliśmy w Międzylesiu. Niezłe było nasze zdziwienie kiedy dowiedzieliśmy się gdzie jesteśmy. Przypadkowo napotkany tubylec odpowiednio nas nakierował i już bez przeszkód dotarliśmy do promu w Brodach. Tam na prom czekała bardzo długa kolejka samochodów. Znowu wyszła wyższość korzystania z bicykla, gdyż my bez czekania prawie z marszu znaleźliśmy się na promie. Nietęgie, pełne zazdrości miny ludzi w samochodach - bezcenne. Chwilę po dotarciu do domu rozpoczęła się niezła ulewa. Czyli zdążyliśmy w odpowiednim czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz