Po skończonej pracy korzystając z ładnej pogody o godzinie dziewiętnastej ruszyliśmy na podbój Odry. Na wał wjechaliśmy w okolicach przeprawy promowej w Brodach. Panujący tam spokój szybko się nam udzielił. Tempo jazdy spadło, bo w końcu po co się śpieszyć. Jazda wśród cudnej zieleni była czystą przyjemnością. Otaczała nas prawie idealna cisza. Wieczorem nad Odrą jest przecudownie. Co chwila zdarzały się bliskie spotkania z buszującą zwierzyną. Sarny, dziki, bobry są u siebie.
Na nasz widok zatrzymują się i bacznie nas obserwują. Zapewne zabawnie to wygląda. Wszyscy jesteśmy zaskoczeni i zdziwieni. My obserwujemy je a one nas. Jednak nie wchodzimy sobie w drogę. Czasami tylko pościgamy się z zającem. Niestety nie mamy z nim szans.Zawsze jest szybszy. Gdy zaszło słońce zrobiło się jeszcze piękniej i ciekawiej. Można by tak jechać bez końca. Chciałem zrobić parę
fotek, ale się nie udało. Wystarczyło zatrzymać się na chwilę a niezliczone ilości komarów oblepiały każdą nie osłoniętą część ciała.Ponoć te które miały wykluć się w marcu i kwietniu wykluły się teraz. Nawet posiłek spożywaliśmy prawie w locie. Zachwyceni i zauroczeni pięknem otoczenia zapomnieliśmy o upływającym czasie. Zrobiło się późno. Wypadało wracać. I tu nastąpiła konsternacja - gdzie my jesteśmy. Jedynie wiedzieliśmy, że nad Odrą. Jednak nie było tragedii, udało nam się znaleźć ścieżkę, która doprowadziła nas do Szczawna.Nie chcieliśmy wracać szosą, więc w świetle lampek i przy pomocy księżyca jechaliśmy lasami. Było ciepło i przyjemnie. Do domu dotarłem po godzinie dwudziestej trzeciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz