Po krótkiej chwili, gdy aromat i smak tego doskonałego napoju przyjemnie połechtał nasze podniebienia przewodnik dał sygnał do rozpoczęcia wyprawy. Ruszyliśmy w kierunku pierwszych szutrówek zostawiając za sobą miejski zgiełk. Skręcając w las przy ul. Świerkowej zostawiliśmy na dwa dni wszystkie swoje troski. Kierując się na Leśniów Wielki i Mały, Szczawno przez Połupin dotarliśmy do Krosna Odrzańskiego. W Połupinie skończył się rejon, który znaliśmy z poprzednich wycieczek. Wjechaliśmy w nieznane. Tam też nie było wyboru innej drogi, więc zmuszeni byliśmy do przemieszczania się asfaltem. W Krośnie skręciliśmy w prawo a za Czetowicami ponownie wbiliśmy się w leśne odmęty. Nowe rejony i nowe doznania. Jechaliśmy pięknymi leśnymi duktami. Czasami były to ubite szutrowe autostrady, czasami był to piach, błoto i chaszcze. Najważniejsze, że wszędzie panowała cudowna i przejmująca cisza przerywana czasami odgłosami cieszących się z pięknej pogody ptaków. Przebijające się przez korony drzew promienie słoneczne malowały cudowne obrazy.
Mijaliśmy prześliczne wiekowe akacje. Szczególnie spodobały się nam wielokilometrowe odcinki brukowe. Jadąc nimi oczami wyobraźni, widziałem i słyszałem odgłosy końskich kopyt ślizgających się po bruku przemierząc ten trakt dziesiątki a może i setki lat temu. Za Zielonym Borem na chwilę tylko wjechaliśmy na bardzo ruchliwą drogę, która łączy Cybinkę ze Słubicami. Następnie przez Rybocice i Świecko dotarliśmy do Słubic. Byliśmy bardzo szczęśliwi, że udało nam się uniknąć jazdy po drogach na których dominowały samochody. Odkryliśmy nowe przepiękne tereny a przejazd przez Puszczę Rzepińską nas zauroczył. Po drodze zrobiliśmy parę przystanków, gdzie mogliśmy fajnie wygrzać się na słoneczku. Tym bardziej, że przez kilka ostatnich dni prawie wcale go nie było widać a deszcz i niska temperatura nie umilały życia. Fajnie było nigdzie się nie śpieszyć, to były cudowne chwile. W Słubicach mieliśmy już umówiony wcześniej nocleg z dala od ulicznego zgiełku. Miejsce to idealnie pasowało do naszego nastroju, który nas ogarnął tego dnia. Spełnienia, spokoju i zmęczenia.
Po odebraniu kluczy do pokojów udaliśmy się na ciepły i smaczny obiadek, dokonaliśmy też zakupów na kolejny dzień ( dla mnie był to najbardziej stresujący moment tego dnia - nie cierpię robić zakupów ). Po tym fakcie już po zapadnięciu zmierzchu jak najszybciej udaliśmy się do ciepłego pensjonatu na zasłużony odpoczynek okraszony pszenicznym złocistym napojem. Był to mój pierwszy wyjazd z sakwami. Myślę, że udało mi się otworzyć nowy, kolejny etap przygody z rowerem. Forma takiego podróżowania przynioła mi wiele radości i przyjemności. Oby tylko można było znaleźć więcej czasu. Trasa, którą przejechaliśmy mogę polecić jako trasę bardzo urokliwą ale i trudną. Nie ze względu na dystans, bo ten nie był jakiś imponujący ale na teren po którym się przemieszczaliśmy. Dodatkową trudnością były ważące kilkanaście kilogramów sakwy. Jednak jeżeli ktoś będzie w miarę przygotowany kondycyjnie to napewno będzie czerpał dużo radości pokonując ten szlak. I tego mu życzę. Aaa i jeszcze jedna uwaga: jadąc przez Puszczę Rzepińską nie należy się śpieszyć, wręcz przeciwnie - przeciągać te chwile jak najdłużej się da.
Poniżej przebieg naszej trasy:
Super wyprawa, czytając opis "zazdraszczam" Wam. Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy
OdpowiedzUsuń