14 października 2012

"NRD" cz.2

Jakość ścieżek rowerowych po niemieckiej stronie Nysy tak mnie zauroczyła, że cały czas po głowie chodził mi pomysł aby odkrywać nowe tereny. W sumie to nie tylko jakość ale i fajne ich poprowadzenie. Niemiecki porządek i dbałość o infrastrukturę tylko zachęca aby wsiąść na rower i jechać przed siebie. Tym razem postanowiliśmy razem z Krzysztofem rozpocząć tam, gdzie ostatnio zakończyliśmy. Start nastąpił w Łęknicy. Praktycznie od razu po przekroczeniu granicy państwa wbiliśmy się na ścieżkę rowerową, która to biegnie od Czech aż do Bałtyku wzdłuż granicy Polski, ale po stronie niemieckiej.
Oczywiście udaliśmy się w kierunku południowym. Ze względu na ograniczoną ilość wolnego czasu planowaliśmy udać się do Rothenburga i tam zawrócić. Jednak jadąc w tempie turystycznym i peplając bez przerwy udało nam się dojechać tylko do Lodenau. Tam zawróciliśmy. Wracając ponownie okazało się, że droga powrotna jadąc tą samą trasą nie jest wcale nudna. Może nawet była bardziej widowiskowa, gdyż graniczna rzeka Nysa nad wyraz okazale odkryła swoje piękno. Różnorodna gama barw jesiennych liści wręcz eksplodowała w mocno świecących promieniach słońca. Było ciepło a wiatr popychał nas w stronę Bad Muskau. Zdecydowanie za szybko chociaż prawie nie kręciliśmy pedałami. Trochę kiepsko, że byliśmy ograniczeni brakiem czasu i trzeba było wracać. Z tego tytułu pozostał lekki niedosyt. Może to i dobrze. Na pewno będzie trzecia część wyprawy. Mieliśmy być w domu o godzinie 15:00 byliśmy o 16:00. Gdzieś nam uciekła godzina. Cóż szczęśliwi czasu nie liczą. 
Według mnie ta część trasy bardziej mi się podobała niż poprzednia. Tutaj teren im bardziej na południe tym bardziej się wypiętrzał. Mijaliśmy nawet starą skocznię narciarską.
Inna też była różnorodność terenu np. jechało się przez pola kukurydzy, pola o czerwonej glebie, łąki oraz ciemne bukowe lasy. Już nie mogę się doczekać trzeciej części.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz