Niestety, każdy sezon kiedyś się kończy. Tym razem nie mogło być inaczej. Jednak nie u mnie. Dzięki pomocy przyjaciół został przywrócony do życia mój rower mtb - kultowy już Giant MCM rocznik 2000. Nadmienię tylko, że został zbudowany na karbonowej ramie, którą to firma Giant zaczęła produkować jako pierwsza na skalę światową. Pierwszy rower mtb na karbonie w mieście z hydraulicznymi hamulcami tarczowymi. W tamtych czasach to było coś wielkiego.
Jednak parę lat temu zdradziłem go dla szosówki. Stał biedny w zapomnieniu ładnych parę lat. Teraz nabrał świetności. Z wielką przyjemnością pod koniec października przesiadłem się na niego z szosówki.I się zaczęło dziać.Odpowiedni strój oraz doskonałe oświetlenie pozwoliły cieszyć się jazdą wieczorami i przy minusowych temperaturach. Ostatnie zimy spędzałem na trenażerze lub z kijkami. Jednak spacery rowerowe dają więcej frajdy. Dodać do tego znakomite towarzystwo i nie potrzeba nic więcej. Jazda nocą po leśnych duktach gwarantuje moc niesamowitych wrażeń. W weekendy można było sobie pozwolić na dłuższe eskapady. Tym bardziej, że okolice Zielonej Góry są naprawdę piękne. Powstało sporo nowych fajnych odcinków szutrowych. Niesamowite jest to ,że w okolicach dużego miasta można tak fajnie odizolować się od cywilizacji.
Zapomnieć o szarej rzeczywistości. W jeździe nocą po świeżym śniegu pod jasno świecącymi gwiazdami w blasku światła z lampki rowerowej jest coś mistycznego i magicznego. Długie niedziele wyprawy w spokojnym tempie na długo pozostaną w mojej pamięci. Najważniejsze jest jednak to, że bez względu na rodzaj używanego roweru jazda mnie ciągle bawi i daje wiele radości a dzięki pewnym tajemniczym osobom odczucia te są o wiele potężniejsze. I niech tak zostanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz