16 września 2012

"Lajtowe NRD"

Na wycieczkę zostałem zaproszony przez Krzyśka. Nie wiedziałem gdzie ani z kim jedziemy. Znałem tylko porę i miejsce zbiórki. Na spotkanie stawiłem się o 8:15 gdzie czekał już Grzegorz i Krzysztof z podstępną miną na twarzy. Nagle z za auta wyskoczył Wojtek i Krzysiu. Co za miła niespodzianka. Dopiero w aucie dowiedziałem się, że jedziemy do Niemiec na ścieżki rowerowe. Do granicy blisko, więc po chwili byliśmy już na miejscu. W ekspresowym tempie przebraliśmy się, zapakowaliśmy prowiant na drogę i ruszyliśmy na szlak.
Tuż za byłym przejściem granicznym wbiliśmy się na ścieżkę rowerową biegnącą wzdłuż Nysy w kierunku południowym. W takim składzie jeszcze nie jechaliśmy, więc rozmowy trwały nieskończenie. Nikt nie pilnował oznaczeń ścieżki. W okolicy miejscowości Forst trochą nam się poplątało. Niefortunnie zboczyliśmy z bardzo dobrze oznakowanego szlaku. Nie ma złego co by na dobre nie wyszło. Przy okazji zwiedziliśmy Forst. W końcu dotarliśmy do odpowiednich oznakowań i już od tej chwili trochę bardziej skupieni podążaliśmy w dobrym kierunku oraz właściwą trasą.Już na starcie założyliśmy, że to będzie jazda "lajtowa" i tak było. Nie śpiesząc się podziwialiśmy piękne tereny jadąc praktycznie cały czas wzdłuż wijącej się rzeki. Raz była szeroka, raz wąziutka. Niejednokrotnie prawie jej nie było. Dookoła cisza, mnóstwo zieleni, słońce, czyste powietrze. Parę razy zatrzymywaliśmy się aby zapodać naszym wygłodzonym organizmom małe co nieco na ruszt. A apetyt dopisywał. Przed miejscowością Bad Muskau krajobraz trochę się zmienił. Idealnie gładka asfaltowa ścieżka biegła przez piękny bukowy las. Był to jeden z ładniejszych odcinków trasy. Pachniało grzybami. Tak oto znaleźliśmy się w Parku Mużakowskim. Zrobiliśmy małą rundkę po parku wokół pałacu. Nagle wszystkim naraz zachciało się kawy i dobrego ciastka. Zatrzymaliśmy się na rynku przy małej cukierni. Oj, fajnie było posiedzieć na słoneczku przy wyśmienitej kawie i smacznym serniczku.
Tym bardziej, że jedynym poruszanym tematem były różne kolarskie historie a tych każdy z nas znał bez liku. W końcu trzeba było podnieś "cztery litery" i ruszyć w powrotną drogę. Teraz postanowiliśmy jechać zgodnie z oznaczeniami trasy, która to biegnie aż nad Morze Bałtyckie. Rano słysząc, że będziemy jechać do Bad Muskau i wracać tą samą drogą przez chwilę pomyślałem, że będzie nudno. Jednak bardzo się myliłem. Jadąc w drugą stronę ta sama trasa wyglądała zupełnie inaczej. To co rano było zielone w drodze powrotnej tętniło zupełnie innymi barwami. Rzeka wyglądała inaczej. Coś niesamowitego. Ani przez chwilę się nie nudziłem. Gdybym miał podsumować, to trasa powrotna była bardziej malownicza. Tym bardziej fajna, że teraz w całości udało się nam przejechać według oznaczeń. Ścieżki rowerowe poprowadzone są praktycznie cały czas wzdłuż rzeki z daleka od głównych dróg. Praktycznie bezkolizyjnie. Rewelacja. Nawet nie wiadomo kiedy dotarliśmy do końca naszej podróży. Szkoda, że tak szybko to zleciało. Było zajebiście. Wszyscy wspaniale wypoczęli. Koniecznie trzeba to powtórzyć.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz