![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhC5fVvgHnx3Hcpb2VmYaEyLEXIpT_4paE86hMn3KBpVs9pTvhkvgp8YPwxs3eV3Zc_6lnk8iWobudYuPJnz4y1KIMrkbekXhogRqNPaQG-vEblViSyFPdQd5jf6BQsQVajePKLtrdi-4bj/s320/20150705_210937.jpg)
Śniadanie było tak obfite, że my starzy wyjadacze nie daliśmy rady nawet spróbować wszystkiego co zaoferowała nam gospodyni. Zdecydowanie większość produktów pochodziła z własnych upraw a potrawy były wykonane rękami gospodarzy. Oj, jak to wszystko smakowało. Miodzio!!! Bardzo polecam to miejsce dla osób, którzy naprawdę chcą uciec od zgiełku miasta i wypocząć w idealnym spokoju. Po śniadaniu wsiedliśmy do naszego kultowego już samochodu i ruszyliśmy na drugą stronę Nysy Łużyckiej, do Burga. Postanowiliśmy pojeździć po Spreewaldzie. Burza, która nas obudziła wcale nie nadeszła. Spadło tylko parę kropel deszczu. Znów zrobiło się gorąco. Autostradą szybko dotarliśmy na parking koło Therme Spreewald w Burgu.
Tam zostawiliśmy naszą brykę, zjedliśmy małe co nie co i ruszyliśmy na dalszą część naszej wycieczki. Praktycznie cały czas poruszaliśmy się ścieżkami rowerowymi, których jest tam kilkaset kilometrów. Raj dla rowerzystów we wszystkich przedziałach wiekowych. Słoneczko już nieźle zabierało się do pracy i mocno nacierało na nasze pochylone nad kierownicami plecy. Jadąc obok niezliczonej ilości kanałów dotarliśmy do Leipe. Stamtąd wzdłuż Hauptsree dojechaliśmy do Lehde a następnie do Lubben. Szybko przejechaliśmy przez tą miejscowość i udaliśmy się w kierunku wielkich akwenów wodnych z myślą, że się w nich trochę schłodzimy. Niestety wszędzie był zakaz wchodzenia do wody.
Tylko wodne ptactwo nic sobie z tego zakazu nie robiło i ochoczo zażywało kąpieli. Strasznie im zazdrościliśmy. Gdy okazało się, że nigdzie nie możemy popływać postanowiliśmy zawrócić do Lubben. Tam znaleźliśmy fajne miejsce. To był taki mały park z różnymi wodnymi atrakcjami dla dzieci i nie tylko. Sami z wielką ulgą potaplaliśmy się w wodzie. Zresztą dobrodziejstwo z wielkiej ilości kanałów było takie, iż co chwila można było się zatrzymać i schłodzić w wodzie. Nawet zrobiliśmy sobie dłuższy postój z obowiązkową kąpielą.
Tym bardziej, że słupek rtęci na miejskim termometrze pokazywał czterdzieści stopni w cieniu. W miejscowości Lehde załapaliśmy się na jakiś jarmark. Było dużo fajnych stoisk z rozmaitościami. Na scenie odbywały się tańce. Nie omieszkaliśmy oczywiście wymoczyć się w miejskiej oryginalnej fontannie. Fajnie schłodzeni opuszczaliśmy rynek tej miejscowości w takt skocznych ludowych rytmów dobiegających ze sceny. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na zimne regionalne piwo z ogórków. I tak w radosnych nastrojach dotarliśmy do miejsca gdzie zaparkowaliśmy nasz pojazd, czyli koniec jazdy na rowerach.
Ale nie koniec atrakcji. Po zasłużonym posiłku udaliśmy się do Term. Po dwóch dniach spędzonych na siodełkach wymoczyliśmy się w basenach o różnej temperaturze wody i różnym stopniu zasolenia. Na koniec sauny i relaks na leżaczkach. Ot i tak zakończyliśmy tegoroczne spotkanie. Do zobaczenia za rok w tym samym składzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz