Gdy prawie dotarliśmy na miejsce okazało się, że rejon Bram Brandenburskiej został całkowicie ogrodzony związku z odbywającym się w sobotę wielkim finałem Ligi Mistrzów. Znowu zadyma w Berlinie. Piszę "znowu", gdyż podczas mojego poprzedniego pobytu w tym mieście w ubiegłym roku odbywał się tam Maraton Berliński i w okolicach bramy były dziesiątki tysięcy ludzi. Istna językowa Wieża Babel. Tym razem było to samo. We czwartek już zjeżdżali się kibice obu drużyn z całego świata. Szybko stamtąd się wycofaliśmy w kierunku Tiergarten. Tam już było zdecydowanie spokojniej i przyjemniej. Przy Siegessaule skręciliśmy w kierunku ogrodu zoologicznego. Trochę pokręciliśmy się w tamtej okolicy.
Następnie wzdłuż Landwehrkanal udaliśmy się w drogę powrotną na parking gdzie zostawiliśmy auta. Po stolicy Niemiec zrobiliśmy ponad 45 kilometrów. Fajnie było pojeździć po mieście gdzie rowerzystów traktuje się jak pełnoprawnych użytkowników dróg. Jazda po ścieżkach jest komfortowa. Moja małżonka boi się jeździć po Zielonej Górze i bezwzględnie omija jazdę po mieście. W Berlinie po krótkiej chwili czuła się pewnie mimo, że ruch samochodowy jest zdecydowanie większy. Dzień zleciał nie wiadomo kiedy. Pogoda dopisała, więc po takiej wycieczce w równie pogodnych nastrojach wracaliśmy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz