Po dobrze przespanej nocy ( mało brakowało a zaspałbym na start ) wystartowałem tuż przed godziną dziesiątą. Nie padało i było w miarę ciepło, gdzieś w okolicach 14 stopni. Tuż po starcie zaczął się podjazd pod Srebrną Górę. Jechałem nie rozgrzany, więc wspinałem się powoli. Kolesie startujący ze mną szybko mi odjechali lecz wcale się tym faktem nie zasmuciłem. Potrzebuję dość dużo czasu, aby się rozkręcić. Wyprzedziło mnie tam sporo uczestników. Po zjeździe ze Srebrnej doszła mnie paro osobowa mocna grupa jadąca z fajną prędkością. Dołączyłem do nich i tak wspólnie z prędkością oscylującą w granicach czterdziestki dojechaliśmy pod przełęcz Lisią. Po drodze doszedłem do ludzi z którymi startowałem. Już wcześniej zaplanowałem, że na początku podjazdu odpuszczę i będę się wspinał własnym tempem. I tak się stało. Była też miła niespodzianka, droga została z frezowana i nie było tam tych potwornych dziur. Podjazd nie przysporzył żadnych problemów, bardziej obawiałem się zjazdów, pamiętając stan dróg z ubiegłego roku. Jechałem na dość łysych oponach, więc miałem trochę stracha. Tym bardziej, że po opadach deszczu na drogach leżało pełno różnych i dziwnych rzeczy. Udało się, dość szybko znalazłem się w Kudowie, gdzie zatrzymałem się na chwilę na bufecie. No, teraz Polskie Wrota i podjazd na Zieleniec. Przed Zieleńcem doszła mnie grupa Grzegorza Grabca. Chwilę pojechałem w tej grupce, ale jakoś nie miałem motywacji, aby jechać z nimi dalej. Zresztą męczyłem się z bułką pobraną na bufecie.
9 lipca 2005
Klasyk Kłodzki "Srebrna Góra 2005"
Po dobrze przespanej nocy ( mało brakowało a zaspałbym na start ) wystartowałem tuż przed godziną dziesiątą. Nie padało i było w miarę ciepło, gdzieś w okolicach 14 stopni. Tuż po starcie zaczął się podjazd pod Srebrną Górę. Jechałem nie rozgrzany, więc wspinałem się powoli. Kolesie startujący ze mną szybko mi odjechali lecz wcale się tym faktem nie zasmuciłem. Potrzebuję dość dużo czasu, aby się rozkręcić. Wyprzedziło mnie tam sporo uczestników. Po zjeździe ze Srebrnej doszła mnie paro osobowa mocna grupa jadąca z fajną prędkością. Dołączyłem do nich i tak wspólnie z prędkością oscylującą w granicach czterdziestki dojechaliśmy pod przełęcz Lisią. Po drodze doszedłem do ludzi z którymi startowałem. Już wcześniej zaplanowałem, że na początku podjazdu odpuszczę i będę się wspinał własnym tempem. I tak się stało. Była też miła niespodzianka, droga została z frezowana i nie było tam tych potwornych dziur. Podjazd nie przysporzył żadnych problemów, bardziej obawiałem się zjazdów, pamiętając stan dróg z ubiegłego roku. Jechałem na dość łysych oponach, więc miałem trochę stracha. Tym bardziej, że po opadach deszczu na drogach leżało pełno różnych i dziwnych rzeczy. Udało się, dość szybko znalazłem się w Kudowie, gdzie zatrzymałem się na chwilę na bufecie. No, teraz Polskie Wrota i podjazd na Zieleniec. Przed Zieleńcem doszła mnie grupa Grzegorza Grabca. Chwilę pojechałem w tej grupce, ale jakoś nie miałem motywacji, aby jechać z nimi dalej. Zresztą męczyłem się z bułką pobraną na bufecie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz