Dzięki mojej wspaniałej żonie i synowi, którzy dzielnie zastąpili mnie w
pracy mogłem 27 maja ruszyć się na dłuższą rowerową eskapadę.
Postanowiłem wystartować w Zielonej Górze a metę sobie zaplanowałem w
Czechach na górze Jested (1012 m n.p.m) koło Liberca. Ze względu na
zapowiadane wysokie temperatury wyjechałem o godz. 6 rano. Temperatura
powietrza 16,4 st. sprawiła, iż do Jagodzina jechało się całkiem
przyjemnie.
Drugą imprezą był po raz pierwszy organizowany w Łobezie "Łobeski
Maraton Rowerowy". Były do przejechania trzy pętle
po 110 km każda. Zapisałem się na 330 km, lecz z tą świadomością, że
dopiero na miejscu zdecyduję jaki pojadę dystans.
Wszystko miało zależeć od pogody. Prognoza nie była za ciekawa,
spodziewane były opady deszczu. Jadnak długie i ciekawe
rozmowy z Jackiem sprawiły, że pojechałem najdłuższy dystans. Trasa
była bardzo ładna i ciekawa, nie można było się nudzić
przez co każde 110 km nie dłużyło się.