26 października 2007

Jested 2007

W końcu zakończył się cykl wyścigów GP MTB Amatorów w Zielonej Górze, którego byłem współorganizatorem. Teraz mam już trochę czasu, więc mogę coś wrzucić na stronę. Niestety za wiele tego nie będzie. W tym roku poświęciłem się raczej organizacji GP i oddałem się prowadzeniu firmy. Jednak o kochanym rowerku nie zapomniałem. Brakowało mi uczastnictwa w supermaratonach. Parę razy, tak sobie z marszu pokonałem dłuższe dystanse. Jednak najmilej wspominam wyprawę w Góry Izerskie, na którą wybrałem się z przyjacielem.
Ciągle brakowało czasu i ciągle ten wyjazd odkładaliśmy. W końcu pomimo kiepskiej pogody w pewną sierpniową niedzielę wybraliśmy się do Czech. Na miejscu w deszczu przebraliśmy się w kolarskie stroje i ruszyliśmy pod pierwszą przełęcz. Ku naszemu zdziwieniu po drugiej stronie góry nie padało i już przez prawie cały dzień mogliśmy o deszczu zapomnieć. Piszę "prawie", gdyż wieczorem gdy zjeżdżaliśmy do miejsca postoju samochodu, znowu wjechaliśmy w deszcz. Czyli po tej stronie gór padało cały dzień. Moim przewodnikiem był Paweł. Nikt ze znanych mi ludzi nie zna tamtych terenów lepiej niż on. Spokojnym tempem "z nóżki na nóżkę" pokonaliśmy ponad 160 km.
Zaliczyliśmy 2900 metrów przewyższania. Okrasą naszej wycieczki był końcowy podjazd na okryty mgłą Jested. Tym razem z drugiej strony niż poprzednim razem. Po przejechaniu ponad stu kilometrów końcówka podjazu daje nieźle w kość. Parę razy pojechaliśmy złą trasą i to zawsze pod górę. Raz nawet był to niezły 12 procentowy podjazd. Czasami warto się pomylić :).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz