Było to 12 kilometrów wspinaczki drogą, udostępnioną rowerzystom po raz pierwszy.
Najtrudniejsze były ostatnie 4 kilometry, na których nachylenie drogi osiąga momentami 28-29%! Tam właśnie odbyła się czasówka. Masakra a zarazem coś pięknego. Całość była fajnie zorganizowana. Jazda odbywała się na zabezpieczonej przez policję i strażaków trasie. Na koniec była loteria, której główna nagrodą był rower szosowy. Niestety nie wylosowano mojego numeru, a szkoda. Trasę Pętli Karkonosko-Izerskiej objechałem na luzie, tak aby stracić jak najmniej siły przed czekającą na końcu czasówką.
Podczas jazdy na czas drogę Sudecką przejechałem praktycznie z "blatu", ale jak wjechałem na ostatnie kilometry, to nie mogłem dać wiary jak na takiej stromiźnie położyli kiedyś asfalt. Stan jego jest fatalny, ale da się jechać. Uff, było ciężko. Czas jaki osiągnąłem to: 1:08:53 co pozwoliło mi zająć drugie miejsce w mojej kategorii wiekowej na MTB. Jak na człowieka z nizin, to całkiem nieźle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz